Mimo wielu lat kampanii informacyjnych, piwo ciągle nie jest
postrzegane przez nas jako alkohol. Traktujemy je z przymrużeniem oka,
jako napój, pozwalający się zrelaksować i doskonale gaszący pragnienie w upalne letnie dni.
Na dobrą sprawę, nie ma się czemu dziwić. W butelce piwa, alkohol
stanowi, średnio od 3 do 7,5% , co daje ok. 2 gramów na pół litra
trunku. Teoretycznie, nie stanowi to żadnego zagrożenia dla naszego
organizmu. Taka ilość, prawie nie upośledza zdolności motorycznych,
percepcji, czy aparatu mowy. A zatem na co wpływa? Naukowcy postanowili
sprawdzać, jak piwo oddziałuje na pożycie seksualne. Stwierdzono, że
wcale nie jest wesoło.
Problemem jest bowiem to, że piwo rzadko bywa spożywane w małych
ilościach. Np. w 2010 roku, wskaźnik spożycia wyliczony na jedną osobę
wynosił w Polsce 88 litrów (włączając dzieci i abstynentów). W jednej
z ankiet dowiedziono, że do regularnego spożywania piwa przyznaje się
blisko 75 procent dorosłych mężczyzn. I tu zaczynają się schody...
Naukowcy dowiedli, że właśnie regularne spożywanie złocistego trunku
poważnie może upośledzić nasze zdolności łóżkowe. A wszystko
przez chmiel.
Ten podstawowy składnik piwa, zawiera substancje biologicznie czynne -
fitoestrogeny, których wpływ na organizm podobny jest do tego, jaki
mają żeńskie hormony płciowe - estrogeny. Badania przeprowadzone
w różnych krajach wykazały, że ich regularne spożywanie przez mężczyzn,
może powodować zaprzestanie wydzielania testosteronu, a to z kolei
uderza w potencję. Ale to nie jedyny problem. Męskie ciało zaczyna coraz
bardziej nabierać cech kobiecych. Spada masa mięśniowa, a warstwa
tłuszczu zaczyna rozlokowywać się podobnie, jak u pań: na udach,
pośladkach, dolnej części brzucha i wokół talii. W niektórych
przypadkach, u mężczyzn zaczynają pojawiać się wybitnie kobiece
przypadłości, jak cellulit (u mężczyzn z prawidłowym poziomem
testosteronu nie może rozwijać się w ogóle, ze względu na inną strukturę
komórek tłuszczowych) i ginekomastia (rozrost piersi).
Jasne, że jedna butelka, nawet kilka razy w tygodniu nie powinna
wywoływać żadnych skutków ubocznych. Jednak my pijemy znacznie więcej -
średnio w sam weekend są to dwa litry, a należy jeszcze dodać to, co
wypijamy w tygodniu, gdzie piwko przed telewizorem, to jeden
z najlepszych wieczornych "czasoumilaczy".
Już kilka miesięcy takiej diety może sprawić, że zaczniemy stawać się
„bardziej kobiecy”, a regularne spożywanie piwa przez kilka lat, może
uczynić z nas impotentów.
Pozostając przy seksie, wyprzedzamy kolejne pytanie: „Czy warto pić
piwo przed seksem?”. Dla wielu to idealny trunek, który pozwala odrzucić
skrępowanie, wyzwolić ukryte pragnienia, czy oswoić nagość. Jednak
picie go przed stosunkiem, może przynieść więcej szkód niż korzyści.
W przeciwieństwie do wina, piwo działa silnie moczopędnie, a do tego
pijemy je w większej ilości, by osiągnąć podobny poziom relaksu. Rzadko
kiedy ograniczamy się do jednej szklanki szlachetnego trunku, a kiedy
pofolgujemy... wielce prawdopodobne jest, że chwilę uniesień będziemy
musieli przerwać, by udać się do ubikacji.
Częste spożywanie piwa zaostrza także inne czynniki, które komplikują
życie. Jednym z nich jest rozrzedzenie krwi. Wypicie dużej ilości piwa
oznacza, że krew pompowana do serca jest bardziej rozcieńczona niż
powinna. To z kolei może prowadzić do problemów z ciśnieniem, i owocować
zaburzeniami erekcji.
Ile zatem piwa możemy spożywać? Europejscy lekarze uważają, że bezpieczna dla mężczyzn dawka piwa wynosi do 0,4 litra dziennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz